Większą część drogi powrotnej spędziłem na spaniu lub popijaniu chłodnego piwka:) Owych cerkwi ze złotymi kopułami z okien autobusu znów nie udało mi się sfotografować:(
Tuż przed granicą oczywiście jeszcze zakupy w sklepach. Wyczerpałem cały zapas hrywien, ale można było płacić też złotówkami. Miałem więc wszystko czego potrzebowałem. Siedząc z tyłu autokaru, zdjęliśmy buty i gdy na granicy wszedł celnik by sprawdzić czy nie przewozimy za dużo alkoholu (standardowa kontrola) poczuł zapewne, że mamy dwa dni chodzenia po górach za sobą:) Nie doszedł o końca autobusu, popatrzył na nas jedynie i bez słowa wyszedł :)))